niedziela, 6 listopada 2016

Gościnna recenzja: Hilton Phuket Arcadia Resort & Spa


Recenzja hotelu popełniona przez Michała Englera. :)
W związku z udanym noworocznym status matchem z Best Western do HHonors, pojawił się pomysł spędzenia wakacji w Tajlandii, w hotelach sieci Hilton i sprawdzenia, czy status Diamond wart jest zachodu. Plan przedstawiał się następująco:

16.10-19.10 Millennium Hilton Bangkok
19.10-26.10 Hilton Phuket Arcadia Resort & Spa
26.10-27.10 Millennium Hilton Bangkok

Chciałbym skupić się na hotelu na Phuket, bo w internecie nie jest łatwo trafić na sensowny opis tego resortu. Przepraszam za jakość zdjęć, ale jedyna opcja, z której korzystam w aparacie to automat. ;)

Hilton Phuket Arcadia Resort & Spa


Hotel i jego teren jest ogromny. Trochę liczb:
- Powierzchnia 75 akrów
- 7 budynków z pokojami i apartamentami
- 4 baseny
- 3 korty tenisowe
- Siłownia
- Squash
- Budynek Spa
- 7 barów i restauracji
- Miejsce do gry w golfa
- Pokój gier
- Kącik dla dzieci
- Executive Lounge
- Boisko do piłki nożnej
i wiele innych budynków i miejsc, których być może nie odkryłem.

Po wyjściu z taksówki, w głównym lobby zostawiamy z narzeczoną walizki, które chwilę później jadą wraz z nami do Andaman Lobby. Przy specjalnym miejscu dla członków HHonors zostajemy przywitani przez pracownika recepcji, a cały proces meldowania przebiega miło dzięki welcome drinkowi. Zostajemy poinformowani o upgreadzie z King Deluxe Garden View (najbardziej podstawowy pokój) do King Junior Suite Garden View (który tak naprawdę ma widok również na morze, co mam nadzieję widać na zdjęciach) w budynku Lotus Wing, na 11 piętrze, nr 1190. Dostajemy różne informacje co, kiedy i gdzie można robić na terenie resortu, zostajemy również odprowadzeni do pokoju przez pracownika recepcji.

Sam pokój czy też apartament robi dobre wrażenie, powitalna wstawka owoców, czekoladek i list również. W zasadzie jest to pokój z dodatkową wnęką, w której stoją dwa pokaźne fotele złączone ze sobą, imitując małą kanapę.
Łazienka z osobną wanną i prysznicem z deszczownicą, do tego standardowe kosmetyki Peter Thomas Roth, które są chyba moimi ulubionymi, jeśli chodzi o hotelowe żele i balsamy.
Uważam, że największym plusem tego pokoju jest sporych rozmiarów taras, tak na oko 8-9 m2, natomiast całość ma ok. 40 m2. Na stronie HHonors podają 62 m2, ale nie wiem jaką miarką to mierzono. 

Mamy szczęście, bo executive lounge, o wiele mówiącej nazwie "Panorama Lounge" znajduje się piętro nad nami. Słowo o saloniku. Otwarty 7-21, Śniadania 7-11, tradycyjnie trochę bardziej ubogie niż w restauracji, a wieczorny, bogaty w przekąski i drinki koktajl (alkohol podawany jest przez obsługę na podstawie karty z drinkami) 17-18:30.

Przez resztę czasu serwowana jest kawa i napoje bezalkoholowe, alkoholowe drinki można zamówić wtedy już odpłatnie, natomiast brakuje jakichś przekąsek, prócz misy z owocami. 

Obsługa w saloniku jest bardzo profesjonalna. Na samym początku pobytu panie pytały o numer pokoju, ale po dwóch wizytach pytają już tylko o ulubiony napój, kawę czy herbatę. 

Widok z saloniku
Happy hours:
Śniadanie w saloniku:
Bardzo smaczny bufet śniadaniowy podawany jest w restauracji Buon Appetito, gdzie można znaleźć dania kuchni europejskiej i azjatyckiej. 
Mostek prowadzący na śniadanie w restauracji
Widok z restauracji
Jeśli chodzi o strefę basenową, to każdy basen zaopatrzony jest w ręczniki, które pobiera się u obsługi, wpisując ilość ręczników i numer pokoju. W razie nieoddania ręczników, grozi kara w wysokości 600 batów.

Minusem hotelu jest brak własnej plaży, bo ta, która znajduje się zaraz za ulicą, przy której wybudowany został hotel, jest plażą publiczną.

Miłą niespodzianką jest przygotowywanie pokoju do snu. Zazwyczaj podczas koktajlu w saloniku, bardzo pomocne panie sprzątaczki uzupełniają kosmetyki, zasłaniają okna i poprawiają pościel na łóżku. Warto wspomnieć, że gdy przepaliła się żarówka, czego nawet nie spostrzegłem, odpowiedni pan z serwisu pojawił się w pokoju po interwencji pani sprzątającej. Podsumowując obsługę w hotelu, naprawdę nie ma się do czego przyczepić.

Teren hotelu jest ogromny, co moim zdaniem powoduje ogromne trudności w utrzymaniu całego resortu w idealnym stanie, dlatego muszę wspomnieć o tym, że przydałoby się odświeżyć budynki. Po prostu widać po ścianach, czasem windach czy też elewacji, że wszystko się zużywa.

Podsumowując, hotel robi ogromnie pozytywne wrażenie. Czujemy się tutaj wyjątkowo, czas płynie zdecydowanie za szybko i z żalem będziemy się żegnać z tym hotelem.

Polecam go szczególnie osobom posiadającym diamentowy status w sieci Hilton, ponieważ dodatkowe opłaty za salonik, czy choćby większy i lepszy pokój, a także śniadanie, mogłyby zniechęcić do pobytu tutaj. 

Prawdą jest również to, że hotel jest oblegany przez Chińczyków i Rosjan. O ile zachowanie naszych sąsiadów jest w porządku, o tyle mieszkańcy państwa środka, są powiedzmy specyficzni i irytujący. Na szczęście przy rozmiarach resortu, każdy znajdzie dla siebie miejsce. 

Aha, zapomniałbym, do sklepu spożywczego, który ma normalne ceny, jest jakieś 700 m, także warto o tym pamiętać. Do Patongu jest jakieś 10 km, czyli 300 batów taksówką lub tuk tukiem.

Kto był już kiedyś w tej rozrywkowej części Phuket, bez problemu rozpozna, że żałoba po Królu nieco pozmieniała "frywolność" zachowań, a tańczące dziewczyny i ladyboye chyba dostały urlop.

Jeśli kogoś interesują koszty, to z podatkiem i opłatami serwisowymi, tydzień kosztował 26796 batów, natomiast każdy dzień tutaj, to blokada w wysokości 1500 batów.

Kliknij, jeśli podobał Ci się wpis:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz