poniedziałek, 12 marca 2018

Recenzja hotelu: InterContinental Bangkok (oraz Club Lounge)

Najlepszym hotelem, w którym nocowałem w stolicy Tajlandii był InterContinental Bangkok. Między innymi dzięki swojemu rewelacyjnemu salonikowi Club Lounge, z którego aż ciężko było wyjść... :) Ale zanim o saloniku, kilka słów o samym hotelu.
InterContinental Bangkok zlokalizowany jest tuż przy głównej ulicy będącej przedłużeniem Sukhumvitu oraz przy stacji "Chit Lom" kolejki BTS. Sąsiaduje m.in. z Holiday Inn Bangkok czy Grand Hyatt Erawan Bangkok (u podnóża którego stoi Erawan Shrine), a w okolicy aż roi się od świetnych hoteli (The St. Regis Bangkok, Siam Kempinski Hotel Bangkok, Renaissance Bangkok Ratchaprasong Hotel oraz powstającego Waldorf Astoria Bangkok, którego otwarcie przewidziane jest na 1 lipca 2018 r.).

Piechotą z hotelu dojdziemy do największych centrów handlowych, takich jak Central World czy Siam Paragon oraz do Central Embassy z luksusowymi butikami czy równie luksusowym hotelem Park Hyatt Bangkok.

ZOBACZ TAKŻE: Hotele i Airbnb w Bangkoku - które wybrać, a których unikać?

InterContinental Bangkok

Pod InterContinentala podjechałem Uberem (w wersji Black). Jeden z portierów zajął się moją walizką, wyjmując ją z bagażnika, po czym wręczono mi za nią kwitek i dostarczono prosto do pokoju.

Inny bellboy, przez obszerne i imponujące lobby, zaprowadził mnie do stanowiska dla osób ze statusem InterContinental Ambassador.
Pracująca tam pani poinformowała mnie, że rezerwacja jest za punkty (35 tys. za noc, teraz już kosztuje 40 tys.), mimo to nie jest na podstawowy pokój, a na apartament, do tego z dostępem do Club Lounge. Był to błąd na ich stronie IHG, który jednak bez problemu uznali. :)
Dalej odprowadzony zostałem do wind, którymi dostałem się na 37. piętro, gdzie zlokalizowany jest Club Lounge. Tam już zajęła się mną obsługa saloniku. Przy herbatce (TWG Tea) i ze świetnym widokiem na Bangkok dokonano wszystkich formalności i zostałem zameldowany.
Po chwili spędzonej w saloniku, mogłem już udać się do pokoju.

Corner Suite #2902


Mój narożny apartament znajdował się na 29. piętrze hotelu. Jego powierzchnia to aż 67 metrów kwadratowych, a składał się z pokoju dziennego, obszernej sypialni oraz łazienki.

W pokoju dziennym znajdowała się kanapa wraz z fotelem, a do tego biurko z fotelem biurowym. Na szafce stał duży telewizor, na którym też można było oglądać filmy dzięki odtwarzaczowi DVD.
Dostępny był też ekspres do kawy na kapsułki Nespresso, czajnik elektryczny z zestawem herbat czy dobrze zaopatrzony minibar (chociaż z cenami nawet 10-krotnie wyższymi niż w sklepie!).
Na stoliku znajdowała się wstawka powitalna składająca się z listu, wody, owoców oraz prezentu - zapachowego słonika uszytego z prawdziwego tajskiego jedwabiu i wypełnionego ususzonymi liśćmi herbaty.
Korytarz z szafami i sejfem prowadził do sypialni oraz do znajdującej się na jej przeciwko łazienki.
Z bardzo dużego oraz równie wygodnego łóżka rozpościerał się panoramiczny widok na Bangkok. Jak dla mnie, to nawet mogłoby nie być w sypialni telewizora, bo tylko przeszkadzał w podziwianiu widoku, a nawet raz go nie zdążyłem włączyć.
W sypialni znajdował się też kącik z wygodnym siedziskiem oraz lustrem, zapewne do poprawek make-upu. :)

Nawet nie liczyłem ile butelek wody dostepnych było w pokoju. Szczególnie, że kolejne pojawiły się jeszcze po jego wieczornym serwisie.
Łazienka cała w marmurach. Składała się z wanny oraz bardzo obszernej kabiny prysznicowej.
Pełny zestaw kosmetyków Agraria, w dużych 100-mililitrowych buteleczkach. Do tego często były wymieniane na nowe - w trakcie sprzątania czy wieczornego serwisu pokoju.

Ręczniki oraz szlafrok - grube i mięciutkie. Podobnie zresztą dywanik pod umywalką - tak miękkiego i przyjemnego chyba jeszcze nie spotkałem w żadnym hotelu. :)
W InterContinental Bangkok na 36. piętrze znajduje się spora i bardzo dobrze wyposażona, 24-godzinna siłownia z widokiem na miasto. Piętro wyżej, czyli na tym samym poziomie co Club Lounge, tylko na świeżym powietrzu, znajduje się natomiast basen. W większości jest on ogrodzony murkiem, więc nie ma takiego efektu "wow!", jeśli chodzi o widok, ale i tak jest fajny. Szczególnie nocą, gdy jest podświetlony na różne kolory.
W centrum SPA podobno też znajdują się sauny, ale w Bangkoku to nic specjalnego, bo wszędzie można z sauny skorzystać. Wystarczy wyjść na zewnątrz z klimatyzowanego pomieszczenia. :)


Club Lounge w InterContinental Bangkok


Tak jak już pisałem, był to najlepszy salonik, w którym miałem okazję przebywać! Niesamowite śniadania, bardzo przyjemne afternoon tea oraz pyszne kolacje z nielimitowanym alkoholem czy drinkami.
Jeśli ktoś ma zarezerwowany w tym hotelu podstawowy pokój (np. za punkty), to może dopłacić 3.500 THB za osobę, żeby uzyskać dostęp do saloniku. Najbardziej jednak się to opłaca, gdy posiadamy status IC Ambassador, ponieważ opłata ta zostaje wtedy obniżona do 2.000 THB (zapewne plus podatki). Zamiast płacić za drinki w którymś ze sky barów, myślę że lepiej na tym wyjdziemy dopłacając do saloniku. :)

Club Lounge w InterContinental Bangkok otwarte jest w godzinach 6:00 - 23:00. Od 6:00 do 10:30 podawane jest śniadanie, od 14:30 do 16:30 afternoon tea, a od 17:30 do 19:30 serwowana jest kolacja.

Salonik jest sporych rozmiarów. Przechodzi się najpierw przez recepcję, a następnie przez mniejszą salkę z kilkoma stolikami i dopiero widzimy główne pomieszczenie z dużą ilością miejsc do siedzenia. W tej samej części, przy barze, rozkładane jest także jedzenie.
Moim ulubionym miejscem do siedzenia była natomiast jeszcze kolejna salka, w której prawie wszystkie stoliki znajdowały się przy oknach i siedziało się w wygodnych fotelach.

Widok stamtąd był rewelacyjny, a ten widoczny wśród wieżowców kawałek zieleni to tor wyścigów konnych wraz z polem golfowym znajdującym się w jego środku.
W Club Lounge bezpłatnie wypożyczyć sobie można filmy na DVD do obejrzenia w pokoju czy iPada do skorzystania z niego na miejscu.
Przez cały dzień w saloniku dostępne są ciastka czy przekąski - prażynki krewetkowe z tajską pastą chili. Do tego napijemy się wody, soków (pomarańczowego czy z guawy) oraz napojów gazowanych.
Dostępne są też herbaty premium, różne rodzaje kawy z ekspresu czy np. czekolada na gorąco.

Ja po zameldowaniu się w hotelu (i porobieniu zdjęc pokoju:) najpierw skorzystałem z...


Afternoon Tea w Club Lounge


Podczas popołudniowej herbatki dostępne są kanapeczki, tartinki, babeczki, ciastka czy inne słodkie oraz słone przekąski. Nie może także zabraknąć sconesów, czyli bułeczek ze śmietaną oraz dżemem.
Wszystko podane na talerzykach umieszczonych na podstawce o kształcie piramidy i było na prawdę pyszne. Można było oczywiście zamawiać (lub domawiać:) pojedyncze przekąski. Tak prezentował się zestaw dla jednej osoby:
Nie można się jednak było zbytnio objadać, ponieważ już o 17:30 startowała...


Kolacja w Club Lounge


Tak zwane salonikowe "happy hours" czy "evening cocktail", czyli kolacja z nielimitowanym alkoholem. Wybór jedzenia w tym InterContinentalu był bardzo szeroki, podobnie zresztą i alkoholu.

Do jedzenia było m.in sushi, wiele rodzajów wędlin, ryby, sery, sałatki, owoce czy sery.
Nie można zapomnieć również i o deserach... :)
Codziennie dostępny był także inny zestawik wymyślnych hors d'oeuvres.
Prosto z jednej z hotelowych restauracji przywożono też jakieś danie na ciepło. Raz był to kawał pięknie upieczonej wołowiny, a drugiego dnia łosoś w cieście francuskim.
Jeśli chodzi o alkohole, to też niczego nie brakowało. Dostępne były piwa (Singha, Asahi czy Heineken), wina białe (m.in. od Michela Lyncha), czerwone czy musujące (cava, prosecco, rose).
Do tego cały przekrój wysokiej klasy mocnych alkoholi - whisky: Johnnie Walker Black Label, Jack Daniel's, Chivas Regal, gin: Bombay Sapphire i Tanqueray, rum: Bacardi i Havana Club, wódka: Absolut i Stolichnaya oraz tequila Olmeca. Te alkohole były na zamówienie lub nie zauważyłem wystawionych butelek. :)
Najlepsze ze wszystkiego były i tak... koktajle. Nieczęsto się zdarza (chociaż w Azji może być inaczej), że w saloniku są dostępne koktajle. Przeważnie trzeba liczyć na własne umiejętności w tworzeniu prostych drinków, jednak nie w tym hotelu.
W tym InterContinentalu dostępnych jest kilka koktajli w karcie (m.in. Mai Tai, Mojito, Cosmopolitan czy Long Island Ice Tea) ale można też zamawiać dowolne inne, według naszych preferencji smakowych.

Pod tym względem to obsługa saloniku wręcz czytała w myślach. Jak już nie mogłem się zdecydować na drinka z karty, to kelner sam z siebie, bez żadnych sugestii z mojej strony, zaproponował akurat moje ulubione whisky sour. Później jeszcze nie raz się w ciemno zdałem na jego propozycje i przynosił za każdym razem coś świetnego.

W końcu w dwa wieczory skosztowałem poniższych pyszności. Widok z 39. piętra na Bangkok, szczególnie podczas zachodzącego słońca jeszcze potęgował te przyjemności. Przez to w sumie nie odwiedziłem już żadnego sky baru, bo raczej w żadnym nie podobałoby mi się aż tak bardzo, jak w tym saloniku. Szczególnie, że w nich nie poją cię "darmowymi" drinkami. :)

Śniadanie w Club Lounge


Przeważnie salonikowe śniadania w hotelach nie są jakieś wyjątkowe. Odstępstwem od tej reguły jest na pewno InterContinental w Bangkoku. śniadanie w tym Club Lounge było po prostu rewelacyjne! Aż strach pomyśleć co w tym hotelu podają na śniadanie w głównej restauracji, bo w saloniku wybór był ogromny.
Na zimno był m.in. wędzony łosoś czy inne mięska, sery, różne sałatki, muesli czy owocowe przeciery. Do tego świeże owoce, soki czy pieczywo.
Wszystko to było bardzo dobre, najbardziej jednak zachwycał wybór dań na ciepło. Bo w którym innym hotelu (a tym bardziej w jego saloniku!) można sobie z karty (za darmo) wybrać na przykład... wysmażonego według życzenia steka?!
Potrzeba by było pewnie z jakiegoś tygodnia, żeby spróbować wszystkich tych azjatyckich i zachodnich specjałów śniadaniowych. Tutaj nawet jajka po benedyktyńsku nie były moim pierwszym wyborem (a w końcu nawet ich nie spróbowałem).
Pad thai na śniadanie? A czemu nie! :)
Znalazło się nawet coś dla wielbicieli japońskiej kuchni - zestaw bento z łososiem, omletem oraz truflową zupą miso.
Wszystko to można popić np. mrożoną tajską herbatą. O sokach z arbuza, guawy czy ananasa nie wspominając. :)

Wymeldowanie


Osoby o statusie IC Ambassador moga wymeldować się z InterContinentali aż o godz. 16:00. Chętnie z tego przywileju skorzystałem, chociażby dlatego, że dzięki temu załapałem się na jeszcze jedną Afternoon Tea. Do tego mogłem w komfortowych warunkach poszukać hotelu na kolejną noc. :)


Podsumowanie


InterContinental Bangkok jest na prawdę świetnym hotelem. Szkoda, że nie kosztuje już 35.000 punktów IHG za noc (czyli tyle samo co np. warszawski IC - recenzja sprzed pięciu lat:), ale 40 tysięcy to też nie jest zła cena. Szczególnie jeśli się zbierze punkty w promocji IHG Accelerate.

Jakość obsługi też jest w tym hotelu na bardzo wysokim poziomie. Szczególnie sympatyczny i pomocny był personel pracujący w saloniku Club Lounge.

Polecam!


Kliknij, jeśli podobał Ci się wpis:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz