poniedziałek, 19 lipca 2021

RELACJA z lotów: Sajgon - Warszawa na pokładzie linii Emirates oraz koczowanie na lotnisku w Dubaju z biletem "stand-by" w ręku

Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Mój powrót z Wietnamu, jeszcze na długo przed tym jak komukolwiek się śniły koszmary o ogólnoświatowej pandemii, nie należał do najszczęśliwszych ani najłatwiejszych podróży. Pech zaczął się już na dwa dni przed wylotem, kiedy to ukradziono mi telefon komórkowy, a więc urządzenie bez którego ciężko się obyć, szczególnie w podróży solo. O tej niezbyt miłej przygodzie (oraz innych rzeczach, na które trzeba uważać w Wietnamie) przeczytacie w tym poście. Jeśli ktoś przegapił, to podlinkuję także moją relację z lotów do Hanoi (również na pokładzie Emirates) oraz z lotów wewnętrznych po Wietnamie (linią Jetstar Pacific).


Lot EK393: Sajgon – Dubaj (SGN – DXB)


godziny lotu: 23:55 – 04:25 
czas lotu: 7:30h

Na pierwszy odcinek lotu powrotnego (Sajgon - Dubaj - Warszawa) udało mi się odprawić na starym telefonie, na którym już mało co działało, ale i tak miałem szczęście, że go ze sobą wziąłem (głównie po to, by trzymać w nim polską kartę SIM), bo sporo mi pomógł.

Na lotnisko Tan Son Nhat w Sajgonie dotarłem dość wcześnie, żeby mieć zapas czasu. Już po godz. 21 utworzyła się długa, bo licząca jakieś kilkadziesiąt osób kolejka do nadania bagażu. Na szczęście to tylko dla osób jeszcze nieodprawionych. Dla odprawionych online była osobna kolejka licząca zaledwie kilka osób.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Niestety z uwagi na posiadany bilet stand-by nie chciano mnie jeszcze wtedy odprawić. Zacząłem się trochę niepokoić, że w ogóle nie uda mi się polecieć. Tym bardziej, że z Sajgonu do Dubaju był tylko jeden lot dziennie (podobnie jak i z/do Hanoi). Poczekałem jednak trochę ponad godzinę i za drugim podejściem już się udało. Dostałem też i miejsce w samolocie – sukces! Przynajmniej na tym odcinku...
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Udałem się do bramki numer 17, po czym dość szybko zaczął się boarding. Tym razem trafił mi się rząd awaryjny i miejsce 37C. Z bardzo dużą ilością miejsca na nogi i tuż przy pokładowej kuchni (oraz toaletach), a więc w miejscu gdzie niestety był dość spory ruch.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Obok mnie, w środkowym rzędzie (miejsce 37D), siedziała matka z niemowlęciem. Na szczęście wyjątkowo spokojnym. Dziecko przez większość lotu spało/leżało w specjalnym łóżeczku zaczepionym przez personel pokładowy na ściance.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Rozdano menu (na tym locie serwowano kolację oraz śniadanie kontynentalne), a kilka minut po północy ten prawie 10-letni Boeing 777-300 wzbił się w powietrze.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Równo o godzinie 1:00, jako jedna z pierwszych osób, otrzymałem kolację. Siedzenie tak blisko pokładowej kuchni miało swoje zalety.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sam się sobie teraz trochę dziwię, ale zamiast duszonej wołowiny z rozmarynem, wybrałem filet z ryby dory z imbirem i cebulką serwowany z makaronem i warzywami stir-fried. Chciałem jednak po raz "ostatni" zjeść coś azjatyckiego. I nie żałowałem wyboru, bo danie to było bardzo smaczne, chociaż oczywiście nie dorównywało wspaniałościom, jakie przez ostatni miesiąc jadłem na ulicach Wietnamu..
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Do kolacji serwowana była jeszcze sałatka z pieczonym kurczakiem i kolendrą oraz deser – kulki z tapioki z mango. Do tego wszystkiego jeszcze bułka, masło, woda oraz batonik KitKat. Zamówiłem także białe wino (nalewane z butelki). Większość napojów również była nalewana z butelek, a nie tak jak kiedyś na pokładach Emirates - podawana w małych puszkach, a wino w miniaturowych butelkach.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Resztę lotu spędziłem na oglądaniu filmów: polskiej "Cichej nocy" oraz "sle of Dogs" Wesa Andersona oraz słuchaniu muzyki (np. Low). Trzeba przyznać, że ta bliskowschodnia linia lotnicza ma świetny wybór rozrywki pokładowej (tym bardziej, ze wtedy to jeszcze były całkiem świeże filmy:), również jeśli chodzi o polskie tytuły.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Próbowałem się trochę zdrzemnąć, a chwilę po godz. 5:00 zaczęto rozdawać śniadania. Niby dość skromne, ale całkiem smaczne, szczególnie kanapka z indykiem we francuskim rogaliku, która była najlepsza jaką jadłem z serwowanych na wcześniejszych lotach Emirates. Do tego świeże owoce (ananas, arbuz i smoczy owoc), jogurt owocowy oraz woda. Serwowano jeszcze kawę i herbatę.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Przed godziną 7:00, a w zasadzie to 4:00 lokalnego czasu, wylądowaliśmy na lotnisku w Dubaju. Czekały mnie więc jeszcze 4 godziny do lotu do Warszawy. Taką przynajmniej miałem wtedy jeszcze nadzieję...
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży


Koczowanie na lotnisku w Dubaju


Niestety, po kilku godzinach siedzenia na niewygodnej ławce pod bramką B2 i próbach przysypiania, niwelowanych jakimiś januszowatymi konwersacjami siedzących niedaleko Polaków, okazało się, że nie będzie dla mnie wolnego miejsca na tym locie. A że między Dubajem a Warszawą lata tylko jeden samolot dziennie, to nie pozostawało mi nic innego niż czekanie 24 godzin na kolejny lot...

W przypadku posiadania normalnego biletu nie byłoby tragedii – dostałbym pewnie jakiś fajny hotel, nie mówiąc już o odszkodowaniu. W przypadku biletu "standby" nic się nam jednak w takim wypadku nie należy.

Zawiedziony, pomyślałem że odbiorę walizkę i znajdę sobie jakiś hotel na ten czas. Jakoś udało mi się wydostać ze strefy zastrzeżonej terminalu ("airside"), chociaż nie było to zbyt łatwe. Szczególnie gdy ma się wrażenie, że się robi coś nie tak, przechodząc np. kontrolę bezpieczeństwa "pod prąd". Nie miałem przynajmniej wcześniej takiej sytuacji, żeby się wracać spod bramki.

Dotarłem do punktu odbioru bagażu, w którym musiałem czekać z godzinę na "wyciągnięcie" mojej walizki. Wtedy sobie uzmysłowiłem, że przecież nie mam właściwie telefonu, jak więc znajdę jakiś hotel... Nie wiedziałem też czy zostały mi jeszcze jakieś środki na walutowej karcie Revolut.

Odebrałem w końcu walizkę i wyszedłem na ogólnodostępną strefę przylotów. Pokręciłem się po niej, naiwnie szukając jakiejś kawiarenki internetowej. Niczego takiego jednak nie znalazłem, ani nawet żadnego komputera z którego można by sobie skorzystać. Nie było też zbytnio dostępnych kontaktów, a jak już się jakiś znalazł, to oczywiście ichniego typu, czyli chyba takiego samego jak w Wielkiej Brytanii.

Nie dość więc, że miałem ledwo co działający telefon, to jeszcze nie miałem go gdzie naładować. W takich momentach człowiek sobie dopiero uzmysławia jak mocno polega na tym małym kawałku elektroniki.

Przez kolejne godziny (w końcu mi się nie spieszyło) zastanawiałem się co robić. Czy próbować znaleźć jakiś hotel, czy może już jednak zostać na lotnisku. Wybierając pierwszą opcję, musiałbym się jeszcze jakoś do tego hotelu oczywiście dostać. Wprawdzie przy samym terminalu jest stacja metra, a i taksówki w Dubaju nie należą do drogich.

Z drugiej strony trochę mi się nie chciało opuszczać lotniska i strefy (jako takiego) komfortu. Niezbyt pewnie się jeszcze czułem te trzy dni po kradzieży telefonu. Już się wolałem przemęczyć niż kombinować z tym wszystkim dla paru godzin snu.

Do tego jeszcze nie wiedziałem co z moją rezerwacją lotu. Czy przypadkiem nie muszę czegoś zrobić, żeby ten bilet standby przeszedł na kolejny dzień. Siostra już wtedy w Emirates nie pracowała, więc nie miała dostępu do systemu, tylko się z nimi kontaktowała mailowo, a na maile to niezbyt im się spieszyło odpisywać. Telefonu w biurze zresztą też nie odbierali.

Na domiar złego był to czwartek, czyli początek weekendu w krajach muzułmańskich. Następnego dnia to już by się nic nie załatwiło, bo biura w piątek zamknięte.

Sam się próbowałem dowiadywać na miejscu, w specjalnym pomieszczeniu gdzie odprawia się rodzina i znajomi pracowników Emirates, ale tylko mnie odesłali z kwitkiem, mówiąc że tam to tylko check-in, a sam muszę najpierw zmienić bilet w systemie.

Nie wyglądało to więc zbyt różowo...

Mijały kolejne godziny, a ja się tylko kręciłem po ogólnodostępnej części lotniska. Od czasu do czasu wychodząc na zewnątrz i obserwując odjeżdżające co parę minut pociągi autonomicznego metra.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Trochę żałowałem, że odebrałem walizkę, bo tak to bym mógł się chociaż dla urozmaicenia przejechać pod Burj Khalifę czy do Dubai Mariny, a takiego ciężaru to mi się nie chciało ze sobą taskać. Swoją drogą, to nie widziałem także żadnej przechowalni bagażu.

W części landside lotniska nie było zbyt dużego wyboru knajp, ale znajdował się tam m.in. Burger King czy Subway, więc przynajmniej nie umarłem z głodu.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Jakoś przed godz. 18:00, a więc po 14 godzinach od wylądowania w Dubaju, otrzymałem od siostry bardzo dobrą wiadomość – mam bilet! A przynajmniej jestem na liście rezerwowych na jutrzejszy lot, z całkiem niezłą szansą na dostanie się, bo obłożenie nie było tym razem takie wysokie. Wprawdzie był kilkuosobowy overbooking w klasie ekonomicznej, ale też i kilkanaście miejsc wolnych w biznesie. Mogło to się jednak jeszcze zmienić, tym bardziej że do lotu pozostawało kolejne 14 godzin.

Już coraz bardziej nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zmieniałem tylko co jakiś czas miejsce siedzenia, ale tyłek już mi powoli zaczynał odpadać. Próbowałem się też trochę zdrzemnąć, opierając się o walizkę, chociaż nie było to łatwe.

Co jakiś czas sprawdzałem maila z nadzieją, że może przyjdzie jakaś informacja o tym czy się dostałem na lot. Nic jednak się nie pojawiało. Poszedłem w końcu się zapytać do tego stanowiska odprawy dla pracowników i tym razem mi powiedziano, żeby sprawdzać status w takim staff lounge’u.

Znalazłem ten pokój, chociaż nie byłem początkowo pewien czy w ogóle mogę tam wejść. W środku było sporo miejsc do siedzenia, w tym kilka bardzo wygodnych foteli. Do tego cisza, spokój i nawet przygaszone światła!

To ja, jak głupi, spędziłem już prawie 24 godziny na mniej lub bardziej twardych ławkach w ogólnodostępnej części lotniska z ciągle kręcącymi się wokół i hałasującymi pasażerami, jak tutaj można było w tak luksusowych warunkach sobie większość czasu przekimać! Ehh! :)

Przynajmniej ostatnie parę godzin właśnie tam spędziłem. Jednak z jednym okiem otwartym, bo na kilku dużych monitorach wyświetlały się numery lotów, stopnie ich obłożenia oraz nazwiska osób z biletami standby i informacją czy dostały się na lot, czy nie.

Średnio to jednak było czytelne, szczególnie że co chwilę się te pozycje zmieniały i ogólnie miały jakąś dziwną kolejność, a do tego jeden z czterech monitorów nie działał.

Niektóre loty się wyświetlały na zielono i tam raczej wszyscy się dostawali, niektóre na czerwono i tam prawie nikomu się nie udawało. Lot do Warszawy był jednym z tych z żółtym statusem i ciągle nie było wiadomo. A polskich nazwisk na liście było dość sporo, chociaż nie tylko na ten lot.

Zaczynałem już się mocno niecierpliwić, bo już nawet i późniejsze loty potrafiły poznikać z tej listy, a o warszawskim ciągle nie było wiadomo, a przynajmniej przy swoim nazwisku widziałem cały czas "standby".

Widziałem też i niezadowolenie osób, którym status zmieniał się na czerwony i raczej podejrzewałem, że i mój tak skończy, bo czasu już zostawało niewiele.

Potem nie wiem czy przysnąłem czy co, ale jakoś w ogóle przestałem widzieć swoje nazwisko na liście. Nadal jednak były co najmniej dwie osoby na ten lot ze statusem "standby". Patrzę na zegarek, a tu została godzina... do odlotu! Uzmysłowiłem sobie, że to przecież bardzo mało czasu, a ja jeszcze nawet walizki nie miałem nadanej. Olałem już to sprawdzanie listy i poleciałem szybko do staff check-inu, a tam oczywiście... kolejka.

Na szczęście dość szybko poszło, a że miałem już naklejkę na bagażu (tylko wcześniej nie chcieli go jeszcze przyjąć), to tylko położyłem walizkę na taśmę, dałem paszport i prawie od razu dostałem bilet.

Jeszcze widziałem, że jakaś dziewczyna z Polski próbowała się wcisnąć w kolejkę, bo była w tej samej sytuacji co ja, tylko przyszła chwilę później.

Niby w ręku miałem już bilet, ale jakoś nadal nie sądziłem, że w ogóle jeszcze jest szansa zdążyć na ten lot. Sprintem jednak pobiegłem najpierw w kierunku kontroli bezpieczeństwa.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Tam oczywiście też duże kolejki. Na szczęście patrzę, że obok są też i osobne bramki "smart gate", z których prawie nikt nie korzystał. Przypomniałem sobie, że jak kontrolowali mi paszport, to dostałem naklejkę "DXB smart gate – registered" i rzeczywiście, bez problemu zadziałał w tej bramce, dzięki czemu ekspresowo przeszedłem przez immigration, zyskując kolejne bardzo cenne minuty i jakaś nadzieja, że zdążę jednak zaczynała się pojawiać.

Czekał mnie jednak jeszcze spory kawałek do przejścia, łącznie z przejazdem kolejką wewnątrz terminalu (którą dojeżdża się do bramek A1-A24). Mijane po drodze komunikaty "final call" wcale nie pomagały, chociaż z drugiej strony, po ponad dobie spędzonej na lotnisku, były bardzo skutecznym motywatorem do wykrzesania z siebie resztek sił.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Jak już w końcu dotarłem, zdaje się, że na sam koniec lotniska, do bramki A7, to chyba pierwszy raz ucieszyłem się z kolejki osób, którą tam zobaczyłem. Bowiem aż do tego momentu bałem się, że zastanę tam raczej tylko zamknięte drzwi i zwijającą się obsługę naziemną, a nie tych parunastu pasażerów, którzy nie zdążyli jeszcze wejść na pokład.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Uff! Oznaczało to, że już nic nie może pójść nie tak, a przynajmniej po tym jak już zeskanowano mi kartę pokładową i puszczono dalej.

Mój czas na lotnisku w Dubaju na szczęście dobiegł końca. Zamiast planowanych 4 godzin, spędziłem ich tutaj aż 28. Było to zdecydowanie moje najdłuższe lotniskowe koczowanie i mam nadzieję, że nie uda mi się już pobić tego rekordu. ;)


Lot EK179: Dubaj – Warszawa (DXB – WAW)


godziny lotu: 8:05 – 11:20
czas lotu: 6:15h


Opuszczając terminal lotniska, w końcu mogłem odetchnąć z ulgą. Humoru nie była w stanie mi zepsuć nawet kilkunastominutowa(!) jazda zatłoczonym autobusem aż pod czekającego na płycie lotniska Boeinga 777. Z drugiej strony przejeżdżanie tuż pod tyloma nawet i jeszcze większymi maszynami w różnych malowaniach, też miało swój urok.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Do Warszawy leciał tym razem zaledwie 4-letni Boeing i podobnie jak wspomniany bus, wypełniony był pasażerami prawie po brzegi.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Trafiło mi się miejsce o numerze 29K, czyli na skrzydle i przy oknie. Początkowo nawet fotel obok mnie był pusty, jednak nie trwało to długo, bo okazało się, że ktoś pomylił rzędy i zajął najpierw nieswoje miejsce.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
O 8:05, czyli o godzinie o której powinniśmy startować, rozdano menu, a samolot zaczął kołować. Dojechaliśmy do pasa, jednak trzeba było jeszcze poczekać na swoją kolejkę. Miałem przy tym widok na lądujące tuż przed nami samoloty – jednego B777 oraz dwa potężne Airbusy 380-tki.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Około 8:25 wystartowaliśmy. W oddali, po mojej stronie samolotu, widać było Szardżę (Sharjah).
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Jakieś 40 minut później otrzymałem przekąskę – ciastko francuskie (z jabłkiem i malinami) wraz z sokiem do wyboru oraz kawą/herbatą.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Byłem tak padnięty, że nawet nie chciało mi się oglądać żadnego filmu czy serialu. Przez większość lotu słuchałem tylko muzyki racząc się ginem z tonikiem i przysypiałem.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Obudziłem się około 11:30, gdy podawano lunch. Wybrałem pieczoną wołowinę w sosie cebulowym z ziemniaczanym purée, zieloną fasolką oraz marchewką. Szczególnie, że z poprzedniego mojego lotu Emirates na tej samej trasie wiedziałem, że ta "roasted turkey roulade" to trochę taka drobiowa mielonka, a do tego podana z drobiową kiełbasko-parówką. Na tym locie jednak się załapałem na wołowinę i był to zdecydowanie lepszy wybór.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Do tego była też również bardzo dobra sałatka z quinoą (komosą ryżową), świeża bułka, masło, kawałek żółtego sera oraz krakersy. Na deser - mus czekoladowy z żurawinowym sosem. A że była to połowa grudnia, to deser był świątecznie udekorowany, co swoją drogą, było dość śmiesznym widokiem na pokładzie arabskich linii.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Po paru minutach od podania posiłku serwowano także napoje i alkohole – wybrałem czerwone wino. A gdyby ktoś miał wątpliwości czy rzeczywiście wszystko mi smakowało... ;)
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Jakieś dwie godziny od podania lunchu, czyli po 13:30, wlecieliśmy na teren Polski i zostało jeszcze pół godziny lotu.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Zaczęliśmy się coraz bardziej zniżać i wlatywać w coraz to większą szarówkę, a równo o 14:00 wylądowaliśmy na Lotnisku Chopina w Warszawie.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Zastana pogoda bardzo dobrze odzwierciedlała wtedy mój nastrój i stopień zadowolenia z powrotu z Wietnamu (nawet pomimo tego, co mnie tam spotkało pod koniec pobytu oraz tego jak wyglądała podróż do domu). No, ale nic wiecznie nie trwa... ;)
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży
Pozostawało już tylko opuścić samolot (na szczęście rękawem), poczekać w "malutkiej kolejeczce" do kontroli paszportowej, no i odebrać swój bagaż.
Sajgon - Dubaj - Warszawa na pokładzie linii Emirates - relacja z podróży

Teraz pozostaje mi już tylko czekać aż w końcu Wietnam się otworzy dla turystów i znów będzie można odwiedzić ten kulinarny (i nie tylko) raj... A na razie muszę się zadowolić wyszukiwaniem jak najbardziej autentycznych wietnamskich knajpek w Warszawie... :)



Kliknij, jeśli podobał Ci się wpis:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz